Wciąż nie wiadomo, w jaki sposób wirus ptasiej grypy, który od kilku tygodni dziesiątkuje koty, przenosi się między zwierzętami. Główny Lekarz Weterynarii oraz Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi uspokajają, że źródłem zakażenia nie jest mięso drobiowe i podkreślają, że polscy konsumenci są bezpieczni. Mimo to weterynarze zalecają, aby na razie nie karmić zwierząt surowym mięsem, i apelują do właścicieli kotów o ograniczenie spacerów oraz przestrzeganie zaleceń GIS. Dobrą wiadomością jest fakt, że ptasią grypą trudno się zarazić – ryzyko przeniesienia zakażenia z chorego kota na człowieka jest bardzo znikome.
– Ptasia grypa jest chorobą groźną zarówno dla ptaków, bo wiemy z doświadczenia, że trzeba po prostu wybijać całe stada, ale w tej chwili mamy też zarażenia wśród kotów. U nich na razie żadne leczenie nie działa. Dla kotów jest to choroba śmiertelna, która łatwo się przenosi – mówi agencji Newseria Biznes Anna Zielińska z Fundacji Viva! – W tej chwili nie jesteśmy do końca pewni, w jaki sposób ta grypa mutuje i w jaki sposób ona przeniosła się na koty.
W Polsce już od kilku tygodni koty padają z powodu groźnego schorzenia, które wywołuje m.in. gorączkę, problemy z oddychaniem, drgawki, objawy neurologiczne i śmierć w ciągu ok. 24 godz. Jak dotąd weterynarze pozostają bezradni i jedyne leczenie, jakie mogą zaoferować, polega na łagodzeniu tych symptomów. Według właścicieli zwierząt chorują zarówno koty wychodzące, jak i domowe, stare i młode, mieszkające w miastach i na wsiach. W całym kraju odnotowano już kilkadziesiąt takich przypadków, m.in. na Pomorzu, w Poznaniu, Warszawie, Lublinie, okolicach Bydgoszczy i Zamościa.
Jak wskazał w komunikacie Główny Lekarz Weterynarii, wyniki badań próbek pobranych od chorych zwierząt wskazują, że przyczyną zakażenia jest wirus wysoce zjadliwej grypy ptaków A/H5N1. Jednak ścieżka transmisji – czyli to, w jaki sposób koty się nią zarażają – wciąż pozostaje nieznana.
– Jest wiele doniesień na temat tego, w jaki sposób zwierzęta mogą się zarażać. Pojawiło się domniemanie, że dzieje się tak wskutek zjedzenia surowego mięsa drobiowego, ale to nie zostało dotąd potwierdzone – mówi Anna Zielińska. – Koty mogą zarażać się od innych kotów i ta ścieżka jest bardzo prosta. Jeżeli nasz kot wychodzi na zewnątrz, najprawdopodobniej ma kontakt z innymi zwierzętami, ptakami, kotami, a także z ich odchodami i innymi wydzielinami, które po sobie pozostawiają. Jest to duże zagrożenie dla kota wychodzącego. Natomiast te zwierzaki, które nie wychodzą i pozostają na balkonie czy w wolierze, tam też mogą się przedostać ptaki i ich odchody. Pamiętajmy, że ptasia grypa, jak wiele wirusów, przenosi się też drogą kropelkową i tak również może dojść do zakażenia.
W ubiegłym tygodniu „Gazeta Wyborcza” opublikowała materiał wskazujący, że źródłem choroby, która dziesiątkuje koty, może być mięso drobiowe. Dziennik powołał się przy tym na wyniki badań przeprowadzonych przez zespół naukowców: prof. dr. hab. Krzysztof Pyrcia, dr. hab. Macieja Grzybka i dr. Łukasza Rąbalskiego. Do artykułu odniósł się na Twitterze prof. Krzysztof Pyrć, wskazując, że materiał zawiera nadinterpretacje, ponieważ wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców nie są jednoznaczne i nie przesądzają o źródle zakażenia. Jednocześnie wskazał, że pokarm jest jedną z prawdopodobnych dróg transmisji i „nie można również wykluczyć, że to właśnie surowe mięso było źródłem zakażenia”.
Dlatego badacze zaapelowali do służb weterynaryjnych i inspekcji sanitarnej, żeby zbadały dostępne w Polsce mięso i „rozważyły włączenie testowania mięsa w kierunku grypy H5N1”. Podsekretarz stanu Krzysztof Ciecióra i główny lekarz weterynarii Paweł Niemczuk – podczas specjalnej konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu – podkreślali, że polski drób jest bezpieczny i nie ma żadnego zagrożenia dla konsumentów. Mimo to weterynarze zalecają, aby na razie nie karmić zwierząt surowym mięsem, i apelują do właścicieli kotów o zwrócenie szczególnej uwagi na stan zdrowia swoich zwierząt.
– Jeżeli chcemy chronić nasze zwierzaki, przede wszystkim nie karmmy ich surowym mięsem. Wirusy zwykle giną w wysokich temperaturach. Po drugie, pamiętajmy, żeby nie wypuszczać zwierząt, szczególnie w okresie zakaźnym. Po trzecie, kiedy wracamy z dworu do domu, nie pozwalajmy naszym mruczkom, żeby kontaktowały się z naszym obuwiem, a zaraz po przyjściu myjmy ręce. To są bardzo proste zasady higieny, które poznaliśmy już w czasie pandemii COVID-19, a które zabezpieczają przed zakażeniem także nasze czworonogi – wymienia ekspertka Fundacji Viva! – Na razie nie wiemy, jak szybko ten wirus będzie się rozprzestrzeniał, dlatego zachęcam, aby śledzić stronę Głównego Inspektoratu Weterynarii.
Główny Inspektor Sanitarny poinformował, że właściciele padłych kotów, u których potwierdzono zakażenie A/H5N1, zostali prewencyjnie objęci nadzorem epidemiologicznym. Natomiast wśród zaleceń wydanych przez GIS jest m.in. unikanie bezpośredniego kontaktu z drobiem chorym, padłym ptactwem dzikim oraz przedmiotami, na których znajdują się ślady ptasich odchodów, częste mycie rąk, wyczyszczenie i schowanie butów po przyjściu do domu oraz zdezynfekowanie powierzchni, na której stały. Właściciele kotów wychodzących powinni też rozważyć ograniczenie kocich spacerów.
– Wysoka temperatura, zaburzenia neurologiczne, rozszerzone źrenice, chwiejność, brak zachowania równowagi, spadek apetytu – w każdej takiej sytuacji należy się niezwłocznie skontaktować z lekarzem weterynarii, który będzie w stanie ocenić, z jakiego powodu doszło do zmiany w zachowaniu. Powinniśmy obserwować swoje zwierzę i każda sytuacja odbiegająca od normy powinna zapalić czerwoną lampkę – mówi Anna Zielińska.
Jak wskazał prof. Krzysztof Pyrć, wirus grypy H5N1 może być niebezpieczny dla ludzi – dane z ostatnich dwóch dekad wskazują na śmiertelność sięgającą nawet 60 proc. Dobrą wiadomością, na którą zwraca uwagę również Główny Inspektorat Sanitarny, jest jednak fakt, że bardzo trudno się nią zarazić. GIS wskazuje, że w Polsce dotychczas nie zarejestrowano żadnych przypadków zakażenia ludzi wirusem grypy typu A/H5N1, a ryzyko przeniesienia zakażenia z chorego kota na człowieka jest bardzo znikome.
– Do tej pory wirus ptasiej grypy dotyczył wyłącznie ptaków i wśród nich się przenosił. One zresztą, poprzez migrację, przenosiły go w różne obszary kuli ziemskiej. I jak dotąd nie było takiej sytuacji, żeby ten wirus zmutował i przeniósł się na ssaki, na inny gatunek. W tej chwili do takiej sytuacji doszło i to jest bardzo groźne, niestety widać, że ten wirus szybko i łatwo mutuje. Główny Lekarz Weterynarii zaczyna badać nowe szczepy wirusa, tworzyć ich bazę, ponieważ obawiamy się, że w przyszłości może zmutować dalej i zacznie dotyczyć również ludzi, zacznie zarażać człowieka. Ale na razie trzeba wszystkich uspokoić, że obecnie takich zarażeń nie ma – mówi ekspertka Fundacji Viva!
Źródło: Newseria