
Prezenterka przyznaje, że bycie mamą to ciągłe wykraczanie poza swoją strefę komfortu, bo od momentu narodzin dziecka jest się całkowicie odpowiedzialnym za tę małą istotę i trzeba ustawić wszystko pod jej potrzeby. Każdego dnia macierzyństwo uczy ją pokory i pokazuje, że nie na wszystko ma wpływ i nie wszystkiemu jest w stanie zapobiec. Często nie pozostaje nic innego, jak przyjąć trudne doświadczenia i wyciągnąć z nich odpowiednią lekcję. Marcelina Zawadzka zdradza, że jej dziewięciomiesięczny syn już stawia pierwsze kroki i jest niezwykle ciekawy świata. Czasami towarzyszy jej także w pracy.
Marcelina Zawadzka przyznaje, że dla rodziców szczególnie wzruszające są te momenty, gdy dziecko po raz pierwszy uśmiecha się do nich, gaworzy czy zaczyna chodzić. Jej syn jest właśnie na tym etapie.
– On bardzo szybko zaczął stawać na nogi, chciał być samodzielny i nawet kiedy zmieniałam mu pieluszkę, to już od dawna chciał siadać. Szybko znalazł sobie na to wszystko sposoby i już jak miał siedem miesięcy, to zaczął stawać na nogi. Teraz ma osiem miesięcy, sam wstaje z podłogi i zaczyna sobie chodzić przy ścianach, podtrzymując się rączkami. Stawia już kroki, chodzimy z nim, asystujemy mu, ma już odpowiednie buty i może w następnym miesiącu będzie już sam chodził. Oczywiście staraliśmy się, żeby pomimo wszystko też raczkował, bo to przecież ważny etap rozwoju – mówi agencji Newseria Marcelina Zawadzka.
Syn Marceliny Zawadzkiej i Maxa Gloecknera przyszedł na świat w październiku ubiegłego roku. Prezenterka przyznaje, że Leonidas otworzył nowy rozdział w jej życiu i pozwolił spojrzeć z zupełnie innej perspektywy na wiele spraw. Macierzyństwo to dla niej piękne, ale i niezwykle wymagające doświadczenie.
– Nie wiem, czy jest tak, jak sobie wyobrażałam, ale nie przypuszczałam, że można kogoś z czasem kochać bardziej i bardziej, i bardziej, a taki tekst słyszałam kiedyś od którejś przyjaciółki. I okazuje się, że naprawdę tak jest i to jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Kolejna zmiana – ja zawsze byłam taka niezależna Zosia Samosia i sama decydowałam o swoim życiu, a teraz po prostu jestem zależna od innych, bo jeśli gdzieś chcę wyjść czy coś zrobić, to zawsze kogoś muszę o to zapytać. W większość miejsc oczywiście biorę małego, ale są takie momenty, kiedy idziesz do lekarza albo po prostu paznokcie chciałabyś sobie zrobić albo obciąć, to musisz kogoś pytać o pomoc – mówi.
Marcelina Zawadzka podkreśla, że wychowywanie dziecka to wyjątkowa życiowa rola, pełna radości, miłości, ale i wyzwań, które kształtują zarówno dziecko, jak i matkę.
– Od samego początku to jest piękna lekcja zaufania do tego, że mały przyszedł też na swoich warunkach, przyszedł, kiedy chciał, i każdego dnia uczymy się siebie. Każdy dzień może też wyglądać inaczej, nie ma stałej i też nie możemy się przywiązywać do tego, że to jest mój człowiek. Oczywiście to jest mój człowiek, ale ja bym chciała, żeby on był jak najbardziej przygotowany do tego, żeby kiedyś pójść w świat, i to jest właśnie piękna lekcja każdego dnia – mówi.
Prezenterka pozostaje aktywna zawodowo i stara się pogodzić ze sobą wszystkie obowiązki. W czerwcu rozpoczęły się nagrania do kolejnego sezonu programu „Farma”, którego jest gospodynią. Czasami Leonidas towarzyszy mamie na planie zdjęciowym.
– Jestem bardzo mocno zorganizowana, plany zawodowe też są uporządkowane, teraz na przykład nagrywamy program i mały jest ze mną. Poza tym ma też nianię, jest to osoba, której bardzo ufam, jest w wieku mojej mamy i mały bardzo lubi z nią zostawać, więc nie ma z tym problemu. Nie ukrywam, lubię ten czas, kiedy rozpływam się z małym i jesteśmy absolutnie tylko dla siebie, a później jadę do Warszawy na plan i znów wracam do siebie do Trójmiasta i jesteśmy razem. Wszystko mam więc fajnie zaplanowane – dodaje Marcelina Zawadzka.
Źródło: Newseria