
Choć rząd zgodnie z zapowiedziami realizuje szeroko zakrojone zmiany deregulacyjne, przedsiębiorcy alarmują, że brakuje w nich spójności, przewidywalności i realnej poprawy, zwłaszcza w kontaktach z administracją. Jako przykład ZPP podaje przypadek firmy British American Tobacco (BAT) i jej zatrzymanego przez izbę celno-skarbową zamówienia 200 tys. kartridży do e-papierosów. Dotknięte tą decyzją spółki liczą straty.
Deregulacja jest jednym z najważniejszych wyzwań dla polskiej gospodarki. Uproszczenie przepisów i zmniejszenie biurokracji mogą się przyczynić do wzrostu konkurencyjności polskich przedsiębiorstw i poprawy warunków prowadzenia działalności gospodarczej. Według rządowych deklaracji proces ten ma objąć wszystkie sektory i dotyczyć zarówno działań administracji, jak i przepisów gospodarczych. Na początku lipca rząd podsumował dotychczasowy proces upraszczania przepisów, zapoczątkowany przez premiera Donalda Tuska powołaniem dwóch zespołów ds. deregulacji – społecznego pod kierownictwem Rafała Brzoski i rządowego, kierowanego przez szefa Stałego Komitetu Rady Ministrów Macieja Berka. W efekcie ich prac rząd przyjął 125 postulatów deregulacyjnych i skierował do Sejmu 63 projekty ustaw (z czego ok. 20 podpisał już prezydent).
– Jednym z kluczowych elementów całego procesu deregulacyjnego jest zwrócenie uwagi na sposób postępowania administracji publicznej. Drugi obszar to są aktywności organów administracji publicznej i tutaj niestety w dalszym ciągu spotykamy się z przypadkami takich działań, które cały ten wysiłek deregulacyjny rządu, który biznes ocenia co do zasady pozytywnie, narażają na poważny szwank – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Jakub Bińkowski, członek zarządu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Deregulacja ma dotyczyć m.in. poprawy codziennej praktyki urzędów – z naciskiem na transparentność i przewidywalność działań administracji oraz służb skarbowych. Jak wskazali eksperci podczas konferencji ZPP „Zakończenie prac deregulacyjnych rządu w świetle działań administracji publicznej”, wciąż z tym jednak jest problem.
– Z jednej strony słyszymy od organów administracji publicznej, od ministerstw i premiera, że nastawienie na dialog z biznesem jest jednym z priorytetów, z drugiej strony na poziomie lokalnym działania administracji publicznej, np. organów podatkowych, często są jeszcze wobec przedsiębiorców albo wątpliwe prawnie, albo czasami wręcz mają znamiona pewnego rodzaju dyskryminacji czy nękania – podkreśla Jakub Bińkowski. – Mówimy o tym w kontekście działań organów podatkowych w Poznaniu, gdzie izba celno-skarbowa zdecydowała się zatrzymać bez wyraźnej podstawy prawnej dużą partię towaru o wartości idącej w miliony złotych, nie tylko narażając podmioty gospodarcze i przedsiębiorców na negatywne skutki czysto biznesowe i podatkowe.
Chodzi o omawiany w trakcie konferencji prasowej przypadek firmy British American Tobacco i jej brytyjskiego partnera Nicoventures. Wiosną tego roku poznańska izba celno‑skarbowa zatrzymała ponad 200 tys. kartridży do e‑papierosów o wartości 1,5 mln zł, powołując się na podejrzenie naruszeń prawa tytoniowego.
– Oświadczamy, że towar w postaci kartridży do e-papierosów został zatrzymany z uwagi na stwierdzone przez funkcjonariuszy nieprawidłowości. Wymogi dotyczące elektronicznych papierosów, pojemników zapasowych wynikają z ustawy z dnia 9 listopada 1995 roku o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, w szczególności art. 11c określający wymagania i normy techniczne dla tych towarów. Niedopełnienie lub przekroczenie warunków i norm określonych w tych przepisach powoduje, że produkty są niezgodne z przepisami unijnymi i krajowymi oraz, jako uznane za niebezpieczne, nie powinny znaleźć się w swobodnym obrocie na terytorium Unii Europejskiej, w tym Polski – napisano w oświadczeniu KAS z 7 lipca i podkreślono, że sprawa jest w toku.
Policja umorzyła postępowanie, ale mimo to organy celno-skarbowe nie umożliwiły wprowadzenia towaru do obrotu.
– W tej sprawie nie wydano żadnych prawomocnych decyzji lub orzeczeń stwierdzających naruszenie przepisów prawa w związku z importem przez BAT kartridży do e-papierosów. KAS wskazuje jedynie na bliżej niesprecyzowane „stwierdzone przez funkcjonariuszy nieprawidłowości”. Działania organów KAS, w szczególności Naczelnika Wielkopolskiego Urzędu Celno-Skarbowego, naruszają fundamentalną zasadę państwa prawa, jaką jest zasada praworządności i zasada legalizmu – podkreśla Anna Partyka-Opiela, partner w kancelarii Rymarz Zdort Maruta. – Wbrew twierdzeniom zawartym w oświadczeniu KAS działanie poszczególnych jego organów w sprawach dotyczących spółek z grupy BAT wykraczają poza granice określone przepisami prawa unijnego i krajowego. Organy KAS nie posiadają blankietowego i nieograniczonego zakresowo upoważnienia do ścigania „kogo chcą i za co chcą” – podkreśla.
Zatrzymanie kartridży zahamowało wprowadzenie produktu na rynek przed wejściem w życie nowych, wyższych stawek akcyzy od 1 lipca 2025 roku. Zgodnie z przepisami przejściowymi urządzenia do waporyzacji oraz płyny w jednorazowych e-papierosach, które zostały wprowadzone do obrotu przed tą datą (tj. bez banderol akcyzowych), mogą być sprzedawane do 31 sierpnia 2025 roku, w ramach dwumiesięcznego okresu przejściowego. Spółki zdążyłyby wprowadzić produkty do sprzedaży przed zmianą przepisów. Towar w liczbie 211 tys. sztuk przy stawce akcyzy 40 zł/szt. generuje szkodę dla spółki LTD w wysokości minimum ok. 8,4 mln zł netto. Spółka BAT, jako kontrahent oczekujący na dostawę towaru, również poniosła szkodę, utraciła korzyści, których wysokość jest obecnie wyliczana i badana. Dodatkowo podkreśla, że w transporcie do Polski znajdują się kolejne partie towarów, których łączna wartość może sięgnąć 20 mln zł, których spółka ze względu na decyzje Izby Celno-Skarbowej w Poznaniu nie może wprowadzić do obrotu zgodnie z polskim prawem.
– Trudno się oprzeć wrażeniu, że to działanie ma charakter stygmatyzujący. Nie słyszałem, żeby np. KGHM lub inna spółka Skarbu Państwa miała problemy z importem towarów z zagranicy – ocenił podczas konferencji Marcin Cichy, dyrektor zarządzający Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej (BPCC). – British American Tobacco będzie miało pełne prawo, żeby skarżyć Skarb Państwa z tytułu utraconych korzyści. Policja wypowiedziała się przecież w tej sprawie jasno. I mimo tego, jeśli proces wprowadzenia produktów do obiegu dalej będzie niesłusznie przeciągany, to może mieć charakter „ex ante”, czyli kosztów utraconych korzyści.
– Tego typu przypadki zdarzają się, mamy nadzieję, że każdy z nich będzie wyjaśniony i będą to jednak incydenty, a nie nowa praktyka – podkreśla Jakub Bińkowski.
Branża tytoniowa nie odczuwa na razie procesu deregulacji, wręcz przeciwnie. W ciągu ostatnich miesięcy pojawiło się kilka dodatkowych regulacji – w kwietniu weszły w życie przepisy zakazujące m.in. sprzedaży podgrzewanych wyrobów tytoniowych o charakterystycznych aromatach. W czerwcu prezydent podpisał nowelizację ustawy antytytoniowej dotyczącą zakazu sprzedaży e-papierosów i woreczków nikotynowych osobom poniżej 18 lat oraz przez internet. W ostatnich miesiącach pojawiła się też m.in. nowelizacja ustawy akcyzowej. Teraz resort zdrowia pracuje nad przepisami, które przewidują zakaz wprowadzania do obrotu papierosów elektronicznych jednorazowego użytku i zakaz stosowania aromatów w saszetkach nikotynowych.
– Plantatorzy odczuwają chaos w legislacji, co chwilę prawo się zmienia, a to ma wpływ na uprawę tytoniu. Ministerstwo Zdrowia, choć planuje daleko idące zmiany, ani razu się do tej pory z nami nie spotkało – mówi Krzysztof Konieczny, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Plantatorów Tytoniu w Grudziądzu. – A z roku na rok jest coraz gorzej. Tylko w naszym regionie kiedyś było około 700 plantatorów, w tej chwili jest nas 120. Uprawa się zmniejsza tylko i wyłącznie ze względu na brak opłacalności.
Źródło: Newseria