Zdaniem ekspertów na oparzenia słoneczne najbardziej narażone są osoby mające jasną karnację. W tym przypadku wystarczy nawet kwadrans nieostrożnej ekspozycji na słońce i już można poparzyć skórę. Oparzenia słoneczne zazwyczaj powstają na twarzy, na dekolcie, na plecach i na ramionach, a także w dolnej części brzucha oraz na wewnętrznej części ud. Oparzenie I stopnia objawia się silnym zaczerwienieniem, obrzękiem i pieczeniem. W efekcie w ciągu kilku dni skóra może zacząć się łuszczyć i schodzić płatami. Aby zapobiec takim sytuacjom, należy stosować kremy z filtrami o stopniu protekcji dobranym do karnacji i intensywności nasłonecznienia. Ważne są również odpowiednia odzież ochronna i nakrycie głowy.
– W okresie wakacyjnym, kiedy wyjeżdżamy na urlop i korzystamy ze słońca, to w pierwszych dniach wiele osób doznaje poparzeń słonecznych. Najczęściej są to niewielkie poparzenia i zazwyczaj nie są bardzo groźne, ale oczywiście mogą popsuć nam szczególnie pierwszą część urlopu. W przypadku poparzenia pierwszego stopnia dochodzi do uszkodzenia naskórka, doznania są nieprzyjemne, bo to poparzenie boli i przez jakiś czas musimy unikać słońca – mówi agencji Newseria Lifestyle Kamil Kasiak, ratownik medyczny kampanii Bezpieczny Maluch.
Jeśli tylko zauważymy, że skóra piecze i robi się czerwona, należy jak najszybciej zejść ze słońca i umyć ciało łagodnym środkiem myjącym, aby zmyć ze skóry resztki piasku i wody morskiej. Natychmiast powinno się też zastosować preparat łagodzący, który pomoże uśmierzyć ból i przyspieszy proces gojenia się naskórka.
– Powinniśmy sięgnąć po profesjonalne środki, czyli na przykład hydrożel. Niestety w Polsce nie jest on jeszcze do końca popularny i nie dostaniemy go we wszystkich aptekach. Natomiast jest on najlepszym rozwiązaniem, ponieważ absorbuje ciepło z tego poparzonego miejsca, chroni je przed wtórnym zakażeniem i nawilża skórę, dzięki czemu szybciej się ona goi. Najczęściej parzymy sobie plecy i okolice karku. W tych miejscach trzeba więc rozprowadzić hydrożel i delikatnie okryć folią spożywczą, żeby on tak szybko nie wyparował, tylko żeby wchłonął się w skórę i żeby po prostu ta wilgoć się utrzymywała – mówi.
Kamil Kasiak radzi zwracać uwagę na to, jakich środków używamy na poparzenia, bo działanie wielu jest wręcz znikome. Zamiast więc przynieść ulgę, mogą wydłużyć czas gojenia i narazić nas na dodatkowy dyskomfort.
– Bardzo popularne są takie pianki na oparzenia, nie chcę podawać tutaj nazwy, ale niestety ta pianka nie pomaga, ponieważ tworzy taką powłokę, która nie zabiera ciepła do siebie, tylko utrzymuje je na skórze, więc na pewno tego typu rozwiązania nie są dobre. Nie są też dobre żadne domowe metody, typu kefir czy też śmietana, bo niestety one też będą skórę zakażały, bowiem w momencie, kiedy jest ona podrażniona i uszkodzona, to my dodajemy jeszcze jakąś substancję z bakteriami, która też jej nie chroni – mówi.
Jeśli natomiast dojdzie do oparzenia II stopnia i na skórze pojawią się bolesne pęcherze wypełnione płynem surowiczym, konieczna jest wizyta u lekarza. Żeby jednak nie doszło do poparzeń, konieczna jest odpowiednia ochrona siebie i dzieci. W tym celu, szczególnie w pierwszych dniach wakacji, kiedy mamy kontakt z intensywnym słońcem, warto używać nie tylko dobrej jakości kremów z filtrem, ale również postawić na odpowiednie ubrania.
– Ochrona skóry to nie tylko używanie odpowiednich kremów z filtrem, ale także luźna odzież, najlepiej bawełniana, przewiewna. Dziewczynki powinny też nosić stroje kąpielowe, które również zawierają filtr UV. Oczywiście powinniśmy też chronić głowę, bo pamiętajmy o tym, że nie tylko poparzenie jest problemem, ale również i udar słoneczny, a dziecko może się bardzo łatwo przegrzać, więc nakrycie głowy jest wręcz konieczne – dodaje ratownik medyczny kampanii Bezpieczny Maluch.
Przed wakacjami warto też zrobić przegląd kosmetyczki i pozbyć się kremów do opalania używanych w ubiegłym sezonie, ponieważ zawarte w nich filtry mogą już nie być tak skuteczne.
Źródło: Newseria