Odbycie się tegorocznych zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich stały po znakiem zapytania. Wszystko miało jednak swój dobry koniec i pomimo pandemii koronawirusa pierwsze z rywalizacji zaczęły się 21 listopada bieżącego roku w Wiśle.
Skandaliczne zachowania sędziów
Wczoraj loty narciarskie odbyły się jak co roku w Planicy. Zawody, które miały miejsce były bardzo kontrowersyjne, a eksperci nie zgadzają się z działaniami sędziów. Rażące błędy zaczęły pojawiać się już w pierwszej serii kiedy Michael Hayboeck dostał więcej punktów niż powinien. Austryjak wylądował na dwie nogi, a osoby oceniające loty przyznały mu aż trzy razy 19 punktów. Wiele osób było oburzonych notami sędziów, bo nie były uzasadnione. Członkowie jury tłumaczyli swoje zachowanie tym, że z wieży kontrolnej nie było widać dokładnego lądowania Hayboeck’a.
Kiedy zawodnik kuca, to tego nie da się zauważyć. Trudno, żeby zawodnik w odjechanym telemarku przysiadł. Te noty, jakie otrzymał to jest nieporozumienie. One były z kosmosu. Sam pewnie dałbym 16,5-17,0 pkt. mówił sędzia FIS.
Mogło dojść do tragedii!
Tragiczne zachowanie powtórzyło się w pod koniec drugiej serii podczas startu zawodnika z Norwegii. Po skoku Markusa Eisenbichlera, Halvor Enger Granerud musiał długo czekać na swój skok, a belka z której miał skoczyć została obniżona przez trenera do 11 platformy. Wszystko było by dobrze gdyby nie taki sam pomysł sędziów, którzy zdecydowali się zmienić poziom startu na 14. Lider Pucharu Świata długo czekał na zmianę belki, a tym czasie na tory wpadł lód, który podczas lotu skoczka jest bardzo niebezpieczny.
Z powodu nieporozumienia belka przejechała. Dlatego to wszystko trwało tak długo. Wtedy w tory wpadła jeszcze bryła lodu i musiał czekać. Był już wychłodzony, a jednak oddał jeszcze lepszy skok niż w pierwsze serii. W tych okolicznościach to było coś wielkiego -mówi Alexander Stoeckl.