34-letni Mateusz opublikował wpis na Facebooku, w którym twierdzi, że gdyby nie szybka pomoc medyków, dziś mógłby nie żyć.
Mężczyzna opowiedział o swoim zderzeniu z chorobą COVID-19. Pokazał też zdjęcia z oddziału intensywnej terapii. Zaczyna swój wpis od zdania –
Długo zastanawiałem się czy opisywać swoje przejścia związane z COVID. Choruję od 14.10 i nie wiem na dziś jak długo będę jeszcze chorował.
Początek koszmaru
Wszystko zaczęło się 13 października, gdy mężczyzna zaczął odczuwać silny ból pleców. Niedługo później doszły: gorączka i zlewne poty.
Drugiego dnia pojawił się silny ból głowy trwający nieustannie przez 2 dni – zupełnie nic go nie usuwało. Podobnie jak gorączki. Żaden z dostępnych leków jej nie zbijał. W 4. dobie przestałem jeść. Głównie za sprawą szwankującego układu nerwowego i zmysłów. Wszystko pachniało spaloną pietruszką korzenną, a zjedzenie kanapki powodowało odruchy wymiotne. Również 4 dnia zacząłem strasznie kaszleć. Kaszel był rano, popołudniu i w nocy. (…). Droga do toalety to było od teraz wyzwanie i ocieranie się o ściany z nadzieją, że mam w niej linki i poręcze – czytamy na jego facebookowym profilu
Pan Mateusz zaznacza w poście, że jest ogromnie wdzięczny medykom, którzy w tamtym czasie się nim opiekowali. Na zakończenie wpisu zaapelował, aby nie lekceważyć koronawirusa i podchodzić do sytuacji z rozwagą. –
Codziennie czytam i słyszę wiele na temat pandemii. Każdy z Was ma swoje zdanie na ten temat, tak samo jak każdy z nas ma inną odporność. Ta choroba jest i będzie niebezpieczna. Nie wolno jej lekceważyć. Proszę każdego z Was, o ile dotarł do tego miejsca, by pamiętał, że nawet jeśli Ty przejdziesz lżej zakażenie, to ktoś inny może w tym samym czasie walczyć o życie. Dlatego tak ważne jest, by przestrzegać zasad np. dystansu społecznego czy też noszenia maseczek w przestrzeni publicznej. Z uwagi właśnie na bezpieczeństwo nie tyle swoje co innych, którym można zrobić nie chcący krzywdę.