W sytuacji kryzysowej na przykład w razie bombardowania, schrony mieszczące się na terenie naszego kraju pomieściłyby zaledwie 3 proc. mieszkańców. O bezpiecznym kraju pod względem schronów możne mówić Szwajcaria, Finlandia i Szwecja, gdzie takie miejsca pomieszczą wszystkich lub prawie wszystkich.

Schrony w Polsce
„Wall Street Journal” opisuje brak zainteresowania na temat bezpiecznego schronienia swojej ludności. Jak podkreśla tym bardziej w tym czasie, kiedy Polska jest krajem przerzutowym zachodniego sprzętu na wschód, nie troszczy się o bezpieczeństwo swoich obywateli. Jak przedstawia „Wall Street Journal” – Polskie schrony zamienione są w magazyny, podziemne bary i restauracje, galerie sztuki i rowerownie. W niektórych młodzież gra w ping-ponga, inne od dawna zajmują bezdomni.
Dziennik „Wall Street Journal” przekazuje dane płynące z Państwowej Straży Pożarnej, które mówią, że „w prawie 40 tysiącach schronów w całym kraju mogłoby się schować milion osób, czyli niespełna 3 proc. mieszkańców”.

– Krótko po II wojnie światowej w państwach bloku sowieckiego budowano schrony, które miały się przydać w razie wojny z Zachodem. Polskie prawo zobowiązywało firmy i władze lokalne do budowy schronów w budynkach mieszkalnych, przemysłowych i administracyjnych, przeważnie w piwnicach – opisuje „Wall Street Journal”. – Każdy ze schronów miał grube metalowe drzwi, które często prowadziły do mniejszych, za którymi krył się labirynt pomieszczeń, wśród których była też łazienka. Miały solidny system filtrowania powietrza, bywało że mógł być zasilany ręcznie, na korbę – dodaje gazeta.
Z przytoczonych słów dziennika „Wall Street Journal” specjaliści twierdzą, iż mają oni sporo zapytań dotyczących przeprowadzenia remontów istniejących schronów. Problem pojawia się bardzo szybko, kiedy padają koszta napraw takich schronów, dochodzących do 30 tysięcy.