Pożar w krakowskim archiwum był ogromnym ciosem, ponieważ przechowywano tam wiele cennych dokumentów. Okazuje się, że wszystkiemu można było zapobiec, jednak urzędnicy nic w tej sprawie nie zrobili.
Co znajdowało się w archiwum
W dwóch halach znajdowało się około 20 tysięcy metrów bieżących dokumentów. Z elektronicznego wykazu teczek wiadomo, że w archiwum przechowywano dokumenty wszystkich komórek organizacyjnych Urzędu Miasta Krakowa. Z informacji jakie udało się zdobyć portalowi Onet.pl wiadomo, że większość dokumentów powstała po 1990 roku., a najnowsze były stworzone w 2018 r.
Część dokumentów, które zostały uratowane przez strażaków już trafiła do siedziby Archiwum Państwowego w Katowicach. Zostały tam umieszczone w spożywczych zamrażarkach o dużej pojemności. Ma to być pierwszy z etapów ich ratowania.
Grzechy urzędników
Spalone hale grożą zawaleniem, dlatego nie można do nich wejść, aby uratować ważne dokumenty dotyczące krakowskich nieruchomości. Okazuje się jednak, że tragedii można było uniknąć, a lista urzędniczych grzechów jest coraz dłuższa. Jeden ze strażaków, który chciałby pozostać anonimowy uważa, że system przeciwpożarowy nie był dostosowany do wyposażenia budynku.
Kolejnym problemem była zbyt duża ilość dokumentów w jednym miejscu. Dodatkowo pojawił się tam napęd elektryczny, którego nie było w projekcie. Jednak największym problemem był brak hydrantów. W 2016 roku okazało się, że hydranty znajdujące się w okolicy mają mniejszą wydajność wody niż byłaby potrzebna w czasie pożaru. Urzędnicy jednak zignorowali również tę sprawę.