Roman Giertych został zatrzymany jakiś czas temu w swoim domu pod Warszawą. Sprawa była bardzo głośna, wszystkie media mówiły o tych wydarzeniach. Zatrzymany był w takim szoku, że stracił przytomność i trafił do szpitala.
Prokuratura w poznaniu wycofuje się z przeglądu kont bankowych Giertycha. Tam podobno miały znajdować się dowody na wyprowadzanie pieniędzy z firmy Polnord. Śledczych interesowały transakcje z lat 2019-2020.
„Gazeta Wyborcza” przypomina, że pieniądze rzekomo wyprowadzano między 2011, a 2015 roku. W listopadzie zeszłego roku sam, Roman Giertych pisał o swoich wątpliwościach.
Porażki prokuratury
Sędzia Renata Żurowska skrytykowała prace prokuratury. Zgromadzony materiał nie wnosi niczego konkretnego do sprawy. Powołała się przy tym na bardzo rzadko stosowaną tzw. klauzulę ogólną, czyli brak uprawdopodobnienia popełnienia przestępstwa.
Na posiedzeniach nie pojawił się prokurator, który prowadził śledztwo. W zastępstwie pojawiła się jego koleżanka z jednostki, która najwidoczniej nie była wprowadzona w sprawę. Zgodziła się na wszystko, nie zgłaszając zażaleń.
Zatrzymanie
„Zostałem dziś zatrzymany pod zarzutem działania na szkodę jakiejś spółki, skuto mnie kajdankami w przeddzień sprawy aresztowej Leszka Czarneckiego, którego jestem jedynym obrońcą. Nie pozwólcie, żeby moje zatrzymanie przykryło katastrofę epidemiczną rządu PiS, bo taki jest tego cel” – pisał Roman Giertych w swoim oświadczeniu.
Były wicepremier został oskarżony o wyprowadzenie około 90 milionów złotych ze spółki, w której zajmował się obsługą prawną. 3 grudnia Sąd Rejonowy w Poznaniu uchylił wszystkie środki zapobiegawcze.