Nic nie wskazywało na tragedię. Ksiądz Marian K. zadzwonił do znajomego proboszcz w Poznaniu i poprosił o spowiedź. Odprawił zadaną pokutę i zaraz po tym powiesił się w przedsionku kościoła.
Nic nie wskazywało na tragedię
Ksiądz Marian nie dawał po sobie pokazać, że coś może być nie w porządku. Zachowywał się normalnie, nie był bardziej zamknięty w sobie, można było z nim porozmawiać. W trakcie spowiedzi również nic nie wskazywało na to, że będzie próbował się zabić.
60-letni ksiądz zadzwonił do zaprzyjaźnionego proboszcz i poprosił o spowiedź. Nie różniła się ona niczym od standardowej spowiedzi. Eugeniusz Guździoł, który spowiadał wikariusza nie może złamać tajemnicy spowiedzi, jednak zaprzecza jakoby coś mogło wzbudzić jego niepokój.
Na pomoc było już za późno
Poprosił mnie o spowiedź, a tego się przecież nigdy nie odmawia duchowny. Spowiedź przebiegała normalnie – mówił ksiądz Eugeniusz Guździoł.
Jednak Marian K. po odmówieniu nakazanej pokuty nie wyszedł z kościoła. Poszedł do przedsionka i tam się powiesił. Jego ciało odnalazła jedna z parafianek. Niestety na pomoc było już za późno, ponieważ ksiądz już nie żył.
Ksiądz Marian był proboszczem w Chwałkowie Kościelnym, ale został odwołany z funkcji i przeniesiony. Podobno oczekiwał na przeniesienie w nowe miejsce.