Nad Pszczyną doszło do katastrofy lotniczej. Helikopter rozbił się na wiele kawałków. Dwie osoby zdołały wyjść o własnych siłach, a dwie zmarły.
Wypadek helikoptera

Strażacy dostali wezwanie o wypadku koło północy z poniedziałku na wtorek. Po przybyciu na miejsce ustalili, że maszyna znajduje się w lesie, w bardzo trudno dostępnym miejscu. Jak poinformował aspirant Tomasz Pokorny z Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Pszczynie – helikopterem podróżowały cztery osoby. Dwie z nich zginęły, a kolejne dwie są ranne i zostały przewiezione do szpitala.
Przyczyna katastrofy

Jak podkreślił Pokorny, przyczyny wypadku nie są jeszcze znane. Obecnie bada je prokuratura oraz Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Akcja ratunkowa była trudna, ponieważ teren, na którym rozbiła się maszyna jest bardzo podmokły. Służby na miejsce musiały dotrzeć pieszo.
To teren silnie zalesiony, podmokły, z licznymi ciekami wodnymi, w pobliżu rzeki Dokawy. Akcję utrudniał też zalegający śnieg i bardzo gęsta mgła, ograniczająca widoczność do kilku metrów. Śmigłowiec rozbił się ok. 300 m od lądowiska. Świadkowie zdarzenia pomogli służbom dotrzeć do miejsca. Straż pożarna udzieliła pierwszej pomocy dwóm osobom, którym udało się wydostać z helikoptera. Problemem było nawet przetransportowanie ich do karetek, które nie mogły podjechać bezpośrednio na miejsce wypadku. Niezawodna okazała się siła ludzka – przekazał oficer prasowy pszczyńskiej straży pożarnej młodszy brygadier Mateusz Caputa