Koronawirus nikogo nie oszczędza przedsiębiorcy, restauratorzy, hotelarze czy właśnie gwiazdy estrady. Mało komu udało się wyjść z epidemii bez szwanku. Zanany gwiazdor disco polo poradził sobie z przestojem w pracy.
Marcin Miller od ponad 30 lat jest uwielbianym artystą. On i jego zespół przed pandemią radzili sobie bardzo dobrze. Grali bardzo dużą ilość koncertów, płyty sprzedawały się bardzo szybko, a bilety rozchodziły jak świeże bułeczki.
Koronawirus uderzył również w zespół disco polo. Muzycy zwolnili tempo, początkowo oddech był im potrzebny i można powiedzieć, że chwila bez pracy była dla nich zbawienna, ale ile można siedzieć w domu bez pracy.
Od muzyka do budowlańca
Marcin Miller umie sobie radzić w każdych warunkach. Dorobił się sporego majątku na muzyce disco polo, to pozwoliło mu na nowe inwestycje. Obecnie w czasie gdy nie może koncertować, kupił koparko – ładowarkę i zajął się budownictwem.
Lider zespołu Boys przed laty zmagał się z bezrobociem, mając już na utrzymaniu rodzinę. Muzyk, który poznał smak biedy, gdy zaczął zarabiać i to nie mało zaczął się zabezpieczać na wszelki wypadek.
Kupiłem koparkę, zatem budowlanka już idzie… Rozpoczynam wynajem sprzętu remontowo-budowlanego itp. Wiedziałem, że z muzyki kiedyś może być ciężko wyżyć, więc zaczęliśmy z żoną inwestować w inne sprawy. Teraz wielu artystom, a także i mnie, ucięło się. Na szczęście zawsze byłem zapobiegawczy, więc nie narzekam. Jest z czego żyć. Zapracowałem sobie na to, że teraz takie stowarzyszenie jak ZAiKS, którego jestem członkiem, co jakiś czas wypłaca mi całkiem w porządku tantiemy – zdradził w wywiadzie dla Super Expressu