Początkowo pomysł był chwalony przez lekarzy. Sytuacja zmieniła się gdy rząd przestał panować nad sytuacją. Pieniądze, które zostały wydane na sprzęt można uznać za bezsensowną inwestycję.
Projekt DOM (Domowa Opieka Medyczna) powstał po to aby odciążyć szpitale. Powstał w połowie listopada, gdy łóżek w szpitalach było coraz mniej. Miał na celu zmniejszyć obłożenie szpitali i zatrzymać chorych na koronawirusa w domu, aby nie zarażali innych w szpitalu.
Pulsometry miały pomagać w domowej opiece. Miały za zadanie kontrolować pacjentów, którzy nie potrzebują hospitalizacji, ale ich stan jest na tyle poważny, że należałoby go monitorować, aby przed załamaniem zdrowia zdążył trafić do szpitala. Po prawie miesiącu od startu projekt nie spełnia oczekiwań.
Sprzęt z najwyższej półki
Ministerstwo Zdrowia nie oszczędza na swoich pacjentach. Oczywiście można kupić pulsoksymetry za 40 złotych, można też za 200. Jednak MZ postanowiło kupić te z najwyższej półki cenowej, którego cena przekracza 450 złotych za sztukę. 50 tysięcy pulsoksymetrów razy 450 zł daje nam nie bagatelną kwotę 22,5 miliona złotych.
Początkowo do programu mieli kwalifikować lekarze POZ, którzy znają swoich pacjentów oraz dolegliwości jakie im towarzyszą. Lekarze rodzinni obarczeni kolejnymi obowiązkami zaczęli się buntować i pytać jaka konkretnie miałaby być ich rola.
Medycy i urzędnicy nie dogadali się, dlatego rząd postanowił sprawić „prezenty” wszystkim pacjentom zakażonym koronawirusem, którzy mają więcej niż 55 lat. Nie zależnie od tego czy ktoś pulsoksymetru potrzebuje bądź ma swój i tak dostanie ten od rządu.
Co za dużo to wyślemy
Rząd wyszedł z założenia, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i zaczął uszczęśliwiać ludzi na ślepo. Nie wiadomo do kogo wysłano przesyłki, na 25 tysięcy paczek nie wiadomo ile zostało zarejestrowanych w systemie.
Było 500+, będzie puloksymetr+. Każdy kto zarejestruje się na stronie „PulsoCare” ma możliwość otrzymania takiego urządzenia. Do tej pory zarejestrowało się tylko 2,5 tysiąca osób.